Incydent w Żyrardowie: Przemoc wobec pracowników imigracyjnych prowadzi do masowego wyjazdu
W miasteczku Żyrardów, niegdyś tętniącym życiem dzięki obecności licznych imigrantów z państw wschodnich, teraz panuje atmosfera strachu i niepewności. Wynika to z działalności grupy lokalnych rasistów, która zaatakowała mieszkańców hostelu, w którym zamieszkiwali. W wyniku tego aktu agresji, znaczna część obcokrajowców opuściła miasto. Prezes jednej z dużych firm działających na terenie Żyrardowa stwierdził, że jego przedsiębiorstwo straciło aż 70 pracowników imigracyjnych przez narastającą fobię ksenofobiczną.
Gdy odwiedziłem hostel dla pracowników w Żyrardowie 25 września, środkowy tydzień, ten zwykle gwarny budynek był niemal pusty. Mężczyzna naprawiający drzwi opowiedział mi o tym, jak grupa nacjonalistów wtargnęła do hostelu w poprzednią sobotę, zastraszyła i zaatakowała obcokrajowców. Wielu z nich zdecydowało się uciekać, obawiając się dalszych ataków ze strony agresorów. Nie mieli innego wyjścia – opowiadał.
W hostelu zamieszkiwały osoby pochodzące z Ukrainy, Azerbejdżanu oraz Gruzji. Żyrardów, położony niedaleko Warszawy, jest jednym z tych polskich miast, które w ostatnich latach zasiliło wielu imigrantów, szukających pracy fizycznej. Kierownik jednej z żyrardowskich fabryk zauważyła, że struktura siły roboczej uległa istotnej zmianie. – Dwadzieścia lat temu na naszych taśmach produkcyjnych pracowali tylko Polacy. Obecnie 90% stanowią cudzoziemcy. Czasy się zmieniły – podsumowała.